Zmagania składały się z dwóch wyścigów, a pierwszy z nich Mieszko Kamiński zakończył na piątym miejscu.
- Padał mocny deszcz, więc był to dla mnie sprawdzian jazdy w trudniejszych warunkach. Niestety, w drugim wyścigu, kiedy dodałem gazu, to straciłem panowanie nad kierownicą i razem z jadącym obok kolegą się przewróciliśmy.
Wywrotka wyglądała groźnie, szczególnie że Mieszko przeleciał przez kierownicę. Z niepokojem tę scenę oglądał tata i manager młodego chełmianina, Krzysztof Kamiński, patrząc, jak po upadku jego syn rozkłada ręce w geście bezradności, próbując zrozumieć, co poszło nie tak. Kiedy tylko pomoc techniczna przygotowała oba motocykle do jazdy, Mieszko postanowił kontynuować wyścig.
- Przez chwilę myślał o rezygnacji, ale - mimo że nie było o co walczyć przez dużą stratę - ostatecznie się nie poddał, co dla mnie też jest dowodem na to, że nie brakuje mu ducha walki - mówi Krzysztof Kamiński.
Czytaj również:
Napisz komentarz
Komentarze